10 dni temu robiłam tatuaż w renomowanym studio. Nie bardzo bolał...praktycznie nie było wysięku. Folię zdjęlam po 3h, tak jak radził tatuator i przystąpiłam do standardowej pielegnacji (czyli przemywanie + bepanthen co kilka godz). Naskórek jeszcze schodzi, ale bardzo delikatnie..nie bylo strupkow itp. Juz na początku zauwazylam, ze dzieło moze sie trochę rozmyć w przynajmniej 2 miejscach...byla tam taka poświata, ale nie miałam pewności czy to nie jest pozostałosc po kalce. Na dzień dzisiejszy jestem przekonana, ze na jednym listku jest lekki blowout. Na innym tez jakby leciutko rozmyty kontur. Ogolnie kontury jeszcze wypukłe...myslę, ze ze względu ma delikatne miejsce (wew strona ramienia) będą trochę dochodzić do siebie. Jak myslicie wygoją się one do zera czy wypukłosc pozostanie? Jak oceniacie ogolnie cały tattoo? Co proponujecie zrobić z tym rozmyciem?
Ogolnie liczyłam na cos deikatniejszego a trochę topornie to wyszło. Dałoby sie tam wkomponować trochę białego tuszu i (nie ze rozjasnić) ale dodać tam wiecej blasku..takiego światła, zeby caly tattoo złagodniał trochę.
Dzieki za wszystkie rady :) i załączam foto
Tatuaż goi się nawet kilka miesięcy to masz go 10 dni poczekaj
Pomogłem, kciuk w górę obok posta. Dbaj o dziarę bo jak dbasz tak masz!
Tak, oczywiscie zdaję sobie sprawę iz tatuaże goją się roznie...i nawet na jednej osobie kazdy moze zachowywac się inaczej. Najbardziej chodzi mi o te lekkie rozmycia...czy one mają szansę jeszcze się zniwelować, czy raczej tylko poprawka tutaj wchodzi w grę?
I czy wrazenie "nierownosci linii konturu" jest spowodowane własnie tymi gojącymi się wypukłosciami.
"Tatuaże goją się roznie...i nawet na jednej osobie kazdy moze zachowywac się inaczej."
Tutaj jest odpowiedź na twoje pytanie musisz czekać
Pomogłem, kciuk w górę obok posta. Dbaj o dziarę bo jak dbasz tak masz!