"Chcę wydziarać sobie coś nowego. Znacie te teksty, że tatuaż uzależnia, na jednym się nie skończy itp. I to zazwyczaj prawda.
Kompletnie nie robią na mnie wrażenia obawy, którymi niektórzy chcą zarażać wytatuowańców; to zostanie na całe życie, jak możesz zakładać, że nigdy ci się nie znudzi?
Cóóóż… A jak możesz zakładać, że twoje dziecko chce być katolikiem w wieku ZERO lat albo, że nie opuścisz aż do śmierci w zdrowiu i w chorobie panny, którą znasz od lat trzech? W fałszywych przysięgach brylują ludzie, którzy nie mogą pojąć wzięcia na klatę odrobiny tuszu. Odrobiny, choć faktycznie, na całe życie.
Jakkolwiek, odsuwając ideologiczne smrody, po głowie chodzi mi nowa dziara. Dla mnie to jak pieprzyk. Dosłownie. Kiedy wyskoczy mi nowy pieprzyk na nodze czy brzuchu nie rozpaczam przecież, że jest brzydki, muszę go usunąć, zdrapać, pozbyć się go. Jest tam i już, choć wczoraj go nie widziałem. Część mojego ciała, jak inne znamiona.
Najbardziej imponują mi ludzie, których spotykam czasem w salonie tatuażu, ludzie z ligi ”I don’t give fuck”. Wchodzi gość, wytatuowany od stóp po oczy i rzuca coś w stylu: spójrzcie, to nabazgrała moja córka Matylda. Wiem, wygląda to jak balas na łące. Dziaraj go na karku, natychmiast!
Inni załoganci otwierają książkę pełną rosyjskich dziar prawilno-więziennych. Ta książka jest tam na podorędziu odkąd pamiętam i ci najbardziej szaleni otwierają ją w ciemno. Wypada, na przykład, strona 192 a na niej dziwna grafika fallusa ze skrzydłami czy coś w tym guście. Chwila śmiechu, lekki wietrzyk zastanowienia i pada komenda: wjeżdżamy z tym na łydkę! Trzy kwadranse później delikwent leży na stole, a tatuażysta w skupieniu wprowadza w jego szkitę (jak ja nienawidzę tego słowa! podobnie, jak określania rąk mianem ”kabli”) porcję barwnika.
Złe dziary są piękne. Są jak złe fryzury, których nie da się zmienić, można ewentualnie je przykryć wielką peruką z inkaustu. Ktoś, kto ma zły tatuaż przechodzi ciągłe testy na tak przeceniany w ostatnich latach, ale ponoć niezbędny ”dystans do siebie”. Weźmiesz koleżkę, który dziś jest ikoną stylu i pokażesz mu stare zdjęcie;
- Spójrz! Pięć lat temu wyglądałeś jak największa p a ł a! Ha-HA!
- To było pięć lat temu, schowaj to zdjęcie, wymaż z Internetów, rozprosz te zera i jedynki na jakiś ”error file not found”.
A dziara? Dziara zostaje i głosi wszem i wobec prawdę, że nie zawsze byliśmy tacy piękni, bogaci i wypełnieni stylem po brzegi powiek, które aktualnie płaczą tylko łzami szczęścia. Mieliśmy zły gust! Byliśmy ludźmi, ludźmi popełniającymi błędy, nie wychowali nas doradcy od wnętrz szaf, dekoracji wnętrz czy szafowania debetem.
Złą dziarę można zamazać, a nawet podobno wybielić, ale osobiście skłaniałbym się do poprawiania jej, regularnego dowstrzykiwania tuszu i zaostrzania krawędzi.
”Patrz synku! Mama ma nad pupą delfinka! Ciało mamy się zmienia, a delfinek zostaje przypominając, że była młoda i szalona, podejmowała dziwne decyzje, działała pod wpływem chwili. Pewnego dnia pomyślisz, że zupełnie różnisz się od mamy, że nie macie ze sobą nic wspólnego, bo ona jest przemądrzała, a ty młody, inny, niezrozumiany. Wtedy spójrz raz jeszcze na delfinka!”
Tak. Złe dziary są dobre!
Aha, co do pomysłu na tatuaż; zorientowałem się niedawno, że nagrałem na jednym programie muzycznym osiem płyt. Program ten służy do miksowania wokali i jestem, przypuszczam, w pierwszej trójce ludzi najszybciej szatkujących ścieżki dźwięków w programie Acid 2.0 na świecie. Ten archaiczny program jest trochę jak rower, można mieć 50 przerzutek i licznik spalonych kalorii w kierownicy, ale w gruncie rzeczy chodzi o to, by dojechać z punktu A do B, więc co za różnica czy masz rower 2.0 czy 64bit 6.0 turbo hydro electric. Co kto lubi. Ja lubię Acid 2.0 i aktualnie sprawdzam programistę, który zrobił ten program czy nie jest aby aktywnym neonazistą lub ”szpiegiem” na miarę mojej ulubionej ofermy – E. Snowdena i jeśli pozytywnie przejdzie lustrację wkrajam logotyp w ciało. Śmiało.
Do zobaczenia za dwa tygodnie!"
Źródło: http://www.t-mobile-music.pl/cykl/ten-typ-mes-zle-dziary,artykul,35157.html
Kompletnie nie robią na mnie wrażenia obawy, którymi niektórzy chcą zarażać wytatuowańców; to zostanie na całe życie, jak możesz zakładać, że nigdy ci się nie znudzi?
Cóóóż… A jak możesz zakładać, że twoje dziecko chce być katolikiem w wieku ZERO lat albo, że nie opuścisz aż do śmierci w zdrowiu i w chorobie panny, którą znasz od lat trzech? W fałszywych przysięgach brylują ludzie, którzy nie mogą pojąć wzięcia na klatę odrobiny tuszu. Odrobiny, choć faktycznie, na całe życie.
Jakkolwiek, odsuwając ideologiczne smrody, po głowie chodzi mi nowa dziara. Dla mnie to jak pieprzyk. Dosłownie. Kiedy wyskoczy mi nowy pieprzyk na nodze czy brzuchu nie rozpaczam przecież, że jest brzydki, muszę go usunąć, zdrapać, pozbyć się go. Jest tam i już, choć wczoraj go nie widziałem. Część mojego ciała, jak inne znamiona.
Najbardziej imponują mi ludzie, których spotykam czasem w salonie tatuażu, ludzie z ligi ”I don’t give fuck”. Wchodzi gość, wytatuowany od stóp po oczy i rzuca coś w stylu: spójrzcie, to nabazgrała moja córka Matylda. Wiem, wygląda to jak balas na łące. Dziaraj go na karku, natychmiast!
Inni załoganci otwierają książkę pełną rosyjskich dziar prawilno-więziennych. Ta książka jest tam na podorędziu odkąd pamiętam i ci najbardziej szaleni otwierają ją w ciemno. Wypada, na przykład, strona 192 a na niej dziwna grafika fallusa ze skrzydłami czy coś w tym guście. Chwila śmiechu, lekki wietrzyk zastanowienia i pada komenda: wjeżdżamy z tym na łydkę! Trzy kwadranse później delikwent leży na stole, a tatuażysta w skupieniu wprowadza w jego szkitę (jak ja nienawidzę tego słowa! podobnie, jak określania rąk mianem ”kabli”) porcję barwnika.
Złe dziary są piękne. Są jak złe fryzury, których nie da się zmienić, można ewentualnie je przykryć wielką peruką z inkaustu. Ktoś, kto ma zły tatuaż przechodzi ciągłe testy na tak przeceniany w ostatnich latach, ale ponoć niezbędny ”dystans do siebie”. Weźmiesz koleżkę, który dziś jest ikoną stylu i pokażesz mu stare zdjęcie;
- Spójrz! Pięć lat temu wyglądałeś jak największa p a ł a! Ha-HA!
- To było pięć lat temu, schowaj to zdjęcie, wymaż z Internetów, rozprosz te zera i jedynki na jakiś ”error file not found”.
A dziara? Dziara zostaje i głosi wszem i wobec prawdę, że nie zawsze byliśmy tacy piękni, bogaci i wypełnieni stylem po brzegi powiek, które aktualnie płaczą tylko łzami szczęścia. Mieliśmy zły gust! Byliśmy ludźmi, ludźmi popełniającymi błędy, nie wychowali nas doradcy od wnętrz szaf, dekoracji wnętrz czy szafowania debetem.
Złą dziarę można zamazać, a nawet podobno wybielić, ale osobiście skłaniałbym się do poprawiania jej, regularnego dowstrzykiwania tuszu i zaostrzania krawędzi.
”Patrz synku! Mama ma nad pupą delfinka! Ciało mamy się zmienia, a delfinek zostaje przypominając, że była młoda i szalona, podejmowała dziwne decyzje, działała pod wpływem chwili. Pewnego dnia pomyślisz, że zupełnie różnisz się od mamy, że nie macie ze sobą nic wspólnego, bo ona jest przemądrzała, a ty młody, inny, niezrozumiany. Wtedy spójrz raz jeszcze na delfinka!”
Tak. Złe dziary są dobre!
Aha, co do pomysłu na tatuaż; zorientowałem się niedawno, że nagrałem na jednym programie muzycznym osiem płyt. Program ten służy do miksowania wokali i jestem, przypuszczam, w pierwszej trójce ludzi najszybciej szatkujących ścieżki dźwięków w programie Acid 2.0 na świecie. Ten archaiczny program jest trochę jak rower, można mieć 50 przerzutek i licznik spalonych kalorii w kierownicy, ale w gruncie rzeczy chodzi o to, by dojechać z punktu A do B, więc co za różnica czy masz rower 2.0 czy 64bit 6.0 turbo hydro electric. Co kto lubi. Ja lubię Acid 2.0 i aktualnie sprawdzam programistę, który zrobił ten program czy nie jest aby aktywnym neonazistą lub ”szpiegiem” na miarę mojej ulubionej ofermy – E. Snowdena i jeśli pozytywnie przejdzie lustrację wkrajam logotyp w ciało. Śmiało.
Do zobaczenia za dwa tygodnie!"
Źródło: http://www.t-mobile-music.pl/cykl/ten-typ-mes-zle-dziary,artykul,35157.html
Pomogłem, kciuk w górę obok posta. Dbaj o dziarę bo jak dbasz tak masz!
mega!
Najbardziej imponują mi ludzie, których spotykam czasem w salonie tatuażu, ludzie z ligi ”I don’t give fuck”. Wchodzi gość, wytatuowany od stóp po oczy i rzuca coś w stylu: spójrzcie, to nabazgrała moja córka Matylda. Wiem, wygląda to jak balas na łące. Dziaraj go na karku, natychmiast!
<3
Najbardziej imponują mi ludzie, których spotykam czasem w salonie tatuażu, ludzie z ligi ”I don’t give fuck”. Wchodzi gość, wytatuowany od stóp po oczy i rzuca coś w stylu: spójrzcie, to nabazgrała moja córka Matylda. Wiem, wygląda to jak balas na łące. Dziaraj go na karku, natychmiast!
<3
ja też mam za parę lat plan na to żeby wydziabać sobie coś co moja córka mi nabazgroli ;) Takie tatuaże mają znaczenie, są czymś dla człowieka.. a to że wyglądają jak wyglądają to nic.. przecież to arcydzieło naszego dziecka :)
nooo, więcej takich rodziców!
Jesteś w dziale: Ciekawe artykuły/filmiki
Skomentuj temat! Zaloguj
się!
Aktywne tematy
Popularne tematy