"Tatuaż ma niezwykle długą historię. Określenie jego początków jest dyskusyjne,dlatego, że skóra ulega całkowitej biodegradacji. Przypuszcza się jednak, że już 12000 lat przed naszą erą występowały tatuaże na wyspach polinezyjskich.
Samo słowo tatuaż pochodzi z języka polinezyjskiego od „tatau” czyli „naznaczyć coś”. Etymologicznie natomiast wywodzi się od rdzenia „tu” czyli „bić”, „ryć”.
Zmieniały się techniki i wzory tatuaży, a wszystko za sprawą rozwoju cywilizacyjnego. Początki trwałego zdobienia skóry były dość prymitywne: wcierano w wykute bądź nacięte rany, sadzę lub inne naturalne składniki barwiące głównie na czarno. Wzory najczęściej wykonywano przy użyciu ostrych szponów, pazurów dzikich zwierząt.
Oprócz techniki, zmieniały się także motywy oraz podejście do tematu. Zdarzały się momenty w historii, gdy tatuaż był dostępny tylko dla wybranych wojowników oraz takie, kiedy uważano go za symbol pochodzenia z niższych sfer. Powracał i opuszczał salony, był modny, a potem schodził do podziemia, by wreszcie stać się sztuką samą w sobie. Obok piercingu, tatuaż jest jednym z elementów body art. Coraz mniej boimy się tatuować w widocznych miejscach, coraz chętniej to robimy. Jak ewaluowała sztuka zdobienia ciała? O tym opowiedziała mi Aleksandra 'SilentiumTenere' Lipowska, manager ze studia Rock'n'Roll Tattoo and Piercing Warszawa.
Tatuaże od bardzo dawna są wpisane w naszą kulturę. Ich historia jest bardzo długa i nie chciałabym jej spłycać, ale czy nie jest trochę tak, że dzisiaj w pewnym sensie straciły na znaczeniu, a stały się głównie ozdobą? Mam wrażenie, że wcześniej wiązały się z głębszą symboliką. Czy dla większości klientów, którzy Was odwiedzają, znaczenie tego, co sobie tatuują jest najważniejsze, czy obecnie chodzi raczej o to, jak tatuaż wygląda?
Ola ST: Nie można powiedzieć, ze symbolika całkowicie zaniknęła. Na pewno nie jest już w tak wielkim wymiarze jak kiedyś. Oczywiście, są osoby, które trzymają się tradycyjnych technik czy też inspirują się innymi kulturami, przywiązując do tego ogromną uwagę, ale dziś żyjemy w czasach zdominowanych przez trend, oryginalność, wyrażenie własnego ‘ja’. Tutaj polecam odnieść się do programu Mariusza Dzwonka – współzałożyciela polskiego rock’n’rolla pod zacnym tytułem „Rock’n’roll po polsku”. Tam możemy dowiedzieć się, że nawet symbolika tatuażu więziennego nie jest już tak wyrazista jak kiedyś.
Druga forma to forma ozdobna, ale czy tego już nie było? Kobiety zawsze dążyły do zwiększenia atrakcyjności swojego wyglądu i wydaje mi się, ze wszelkie małe, subtelne motywy są traktowane, jako forma ozdabiania ciała w takim samym kontekście jak makijaż czy biżuteria. Ciężko stwierdzić czy Panowie kierują się tym samym. Z moich obserwacji wynika, że mężczyźni częściej tatuują sobie portrety – dziecka, partnerki, matki. Osobiście spotkałam się głównie z większymi motywami na ramię, łydkę, plecy daleko odbiegające od piórek, napisów czy nutek, aczkolwiek z tymi napisami też bywa różnie.
Nie chcę oceniać, których tatuaży jest więcej. Raczej skłaniałabym się do odpowiedzi „co klient, inna potrzeba”.
Patrząc na tatuaże różnych osób, można wysnuć wniosek, że są pewne wzory, motywy, które często się powtarzają. Co najczęściej sobie tatuujemy?
Ola ST: Zdecydowanie się powtarzają. Paradoksalnie nieśmiertelny jest motyw czaszki, kwiatów, wszelakie napisy, a od jakiegoś czasu postać muerty jak i projekty w klimacie trash polki. U kobiet najczęściej przewijającym się pomysłem są łapacze snów, ptaszki, piórka, róże, a ostatnio nawet projekty w klimacie neotradycyjnym. Tutaj możemy śmiało powiedzieć, że ten styl jest odpowiedni to mniejszych tatuaży, ładnych, efektownych, a nawet bardzo kobiecych. Powoli udaje mi się przekonywać dziewczyny, że większy tatuaż wcale nie musi być wulgarny bądź nazbyt wyzywający. Na szczęście często działa argument „takich (nazwa wzoru) zrobiliśmy 8 w tym tygodniu!” A jak wiemy, kobiety nie lubią mieć tego samego, co ich koleżanka. (śmiech)
Coraz chętniej chyba decydujemy się na tatuaże kolorowe?
Ola ST: nie byłabym tego taka pewna. W zasadzie nie ma na to reguły. W dalszym ciągu wiele osób trzyma się tatuaży w szarościach, aczkolwiek obecna technika umożliwia wykonanie coraz to ciekawszych, trwalszych, a zarazem atrakcyjniejszych projektów kolorowych. Myślę, że do tego trzeba się po prostu przekonać.
Często żałujemy tego, że podjęliśmy decyzję o tatuażu i chcemy coś zmienić? Usunąć lub zrobić cover?
Ola ST: Oj, niestety często się to pojawia, ale głównie wtedy, gdy decyzja o wykonaniu tatuażu była zbyt spontaniczna lub też wykonana u nieodpowiedniego artysty czy w salonie. Zgłaszają się do nas również osoby, które posiadają stary, wypłowiały tatuaż, wykonany kilka, kilkanaście lat temu, kiedy technika była zdecydowania mniej rozwinięta, więc i motywy były wykonane w bardzo uproszczony sposób. W takich przypadkach najczęstszą decyzją jest odpowiednio zaprojektowany cover, który będzie w stanie zakryć stary tatuaż, ale są również przypadki, kiedy konieczna jest wizyta z użyciem lasera. W tej sytuacji stary tatuaż jest albo rozjaśniany w celu większego umożliwienia nałożenia pożądanego wzoru albo też w miarę możliwości usunięty całkowicie. Należy pamiętać, że nigdy nie uzyskamy całkowitego efektu usunięcia tatuażu, zawsze zostaje mniejszy lub większy ślad.
Zdarza się, że odradzacie wykonania jakiegoś wzoru, albo mówicie: "Tego nie zrobię"? Wydaje mi się, że to jest sztuka i nie wszystko pewnie chcecie wykonać "podpisując się" pod tym?
Ola ST: Oczywiście, że tak. Pierwszym powodem jest argument, który przytoczyłaś. Kolejny to taki, kiedy proponowany przez klienta wzór jest technicznie niewykonalny bądź też skazany jest na porażkę. Spotykamy się nie raz z pomysłami zaczerpniętymi z Internetu, zdjęć, które niestety, niosą ze sobą pewne przekłamania. Należy pamiętać, że nie wszystko, co dobrze wygląda na papierze, czy monitorze, równie dobrze będzie wyglądało na skórze. Podstawowy problem to przede wszystkim wielkość. Bardzo pożądane stają się motywy malutkie, wręcz karykaturalnie nierealne, które z czasem (zwłaszcza w miejscach takich jak nadgarstek, palec, bok stopy) będą po prostu wyglądać nieestetycznie, ponieważ barwnik migruje lekko pod skórą, a dwa są to jednak miejsca, które podlegają ciągłemu ruchowi skóry, co za tym idzie, ‘wycieranie’ się tatuażu, co prowadzi do nieestetycznego wyglądu. Kolejna sprawa dotycząca odmowy – dotyczy się to miejsc na ciele. Dłonie, twarz, szyja, bok stopy czy palców - są dość ryzykowne i jak wspomniałam wcześniej, raczej odradzamy tego typu miejsca. Z kolei w tych bardzo widocznych: jak szyja, twarz, dłonie, jeżeli konkretny artysta wyrazi zgodę, wykonujemy taki tatuaż, ale najczęściej osobie, która już ich trochę posiada. Jesteśmy zdania, że do posiadania tatuażu trzeba się przyzwyczaić stopniowo, a te miejsca nie są dobrym wyborem na pierwszy raz.
Co w sytuacji, kiedy ktoś przynosi gotowy projekt, który gdzieś podpatrzył i mówi, że chce dokładnie taki sam tatuaż? Wówczas taki projekt służy, jako inspiracja i tworzy się coś nowego?
Ola ST: Nie powielamy wykonanych już projektów. Przyniesione traktujemy, jako inspirację, pewien wzór, aczkolwiek nie ukrywam, że wolimy, gdy klient przyniesie kilkanaście różnych elementów, z których zrobimy wspólny zlepek opierając się na pierwotnym zamyśle. Wiadomo, im więcej źródeł, tym więcej możliwości. Warto jednak skupić się na szukaniu poszczególnych elementów niż szukać konkretnego tatuażu, bo ciężko nam będzie znaleźć coś, co w 100% nas zadowoli. Chętnie udzielamy konsultacji, udostępniamy kontakt z nami praktycznie 7 dni w tygodniu, czy to w formie mailowej, telefonicznej, czy osobistej właśnie po to, żeby pomoc wybrać odpowiedni dla klienta wzór. Każda osoba z rock’n’roll Tattoo and Piercing team chętnie udzieli porady, także nie należy odmawiać sobie korzystania z konsultacji.
Tatuator to artysta, który w pewnym sensie tworzy na ciele. Pewnie jest jakaś relacja między tym, kto tworzy, a tym, kto użycza swojego ciała w tym celu? Wraca się zwykle do tej samej osoby?
ST: Ludzie przyzwyczajają się do osób, miejsc, które już znają i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Wiadomo, kilkugodzinna sesja skłania ku rozmowom, pewnego rodzaju więzi, która przez ten czas umacnia się, ale już w pierwszym etapie kontaktu, czyli mailu, czy rozmowie telefonicznej, ludzie lubią wiedzieć, z kim rozmawiają i świadomie lub też nie, przychodząc do studia oczekują odnalezienia osoby, z którą mieli przyjemność nawiązać pierwszy kontakt. Taka świadomość daje większe poczucie bezpieczeństwa i komfortu, zwłaszcza, że sam zabieg zdaje się być na swój sposób intymny i wymagający dobrej relacji między klientem a tatuatorem.
Bardzo często pierwszy kontakt ma wpływ na wybór artysty przy kolejnych tatuażach. Czynnikiem zmiennym może pojawić się fakt, że kolejny tatuaż, jaki chcemy wykonać tematyką bardziej odpowiada specyfikacji innego artysty, ale dalej mamy tu na myśli postać z tego samego kręgu. Z moich doświadczeń jako managera studia wynika, że pierwszy kontakt, który odbył się ze mną niesie ze sobą dalsze postępowanie w kwestii doboru wzoru, miejsca, czy detali projektu odbywa się po konsultacji ze mną. Nie ukrywam, że jest to całkiem miłe doświadczenie, że ktoś od początku do końca polega na moich poradach.
Właśnie: wraca się. Co takiego magicznego jest w tatuażach, że w momencie, gdy zaczynamy, trudno nam przestać?
Ola ST: W mojej ocenie są tylko dwa warianty warunkujące rzekome „wciąganie” – pokonanie lęku podczas pierwszego zabiegu, kolejny następuje z nowym nastawieniem; drugi wydarzenie z życia, które chcemy upamiętnić na skórze. W każdym innym przypadku jest to po prostu pasja, która z biegiem czasu się rozwija. Nie sądzę, że osoba pasjonująca się sztuką tatuażu robiąc pierwszy tatuaż postanowiła zakończyć „karierę” na jednym"
Źródło: http://www.national-geographic.pl/artykuly/pokaz/tatuaz-dzielo-sztuki/
Samo słowo tatuaż pochodzi z języka polinezyjskiego od „tatau” czyli „naznaczyć coś”. Etymologicznie natomiast wywodzi się od rdzenia „tu” czyli „bić”, „ryć”.
Zmieniały się techniki i wzory tatuaży, a wszystko za sprawą rozwoju cywilizacyjnego. Początki trwałego zdobienia skóry były dość prymitywne: wcierano w wykute bądź nacięte rany, sadzę lub inne naturalne składniki barwiące głównie na czarno. Wzory najczęściej wykonywano przy użyciu ostrych szponów, pazurów dzikich zwierząt.
Oprócz techniki, zmieniały się także motywy oraz podejście do tematu. Zdarzały się momenty w historii, gdy tatuaż był dostępny tylko dla wybranych wojowników oraz takie, kiedy uważano go za symbol pochodzenia z niższych sfer. Powracał i opuszczał salony, był modny, a potem schodził do podziemia, by wreszcie stać się sztuką samą w sobie. Obok piercingu, tatuaż jest jednym z elementów body art. Coraz mniej boimy się tatuować w widocznych miejscach, coraz chętniej to robimy. Jak ewaluowała sztuka zdobienia ciała? O tym opowiedziała mi Aleksandra 'SilentiumTenere' Lipowska, manager ze studia Rock'n'Roll Tattoo and Piercing Warszawa.
Tatuaże od bardzo dawna są wpisane w naszą kulturę. Ich historia jest bardzo długa i nie chciałabym jej spłycać, ale czy nie jest trochę tak, że dzisiaj w pewnym sensie straciły na znaczeniu, a stały się głównie ozdobą? Mam wrażenie, że wcześniej wiązały się z głębszą symboliką. Czy dla większości klientów, którzy Was odwiedzają, znaczenie tego, co sobie tatuują jest najważniejsze, czy obecnie chodzi raczej o to, jak tatuaż wygląda?
Ola ST: Nie można powiedzieć, ze symbolika całkowicie zaniknęła. Na pewno nie jest już w tak wielkim wymiarze jak kiedyś. Oczywiście, są osoby, które trzymają się tradycyjnych technik czy też inspirują się innymi kulturami, przywiązując do tego ogromną uwagę, ale dziś żyjemy w czasach zdominowanych przez trend, oryginalność, wyrażenie własnego ‘ja’. Tutaj polecam odnieść się do programu Mariusza Dzwonka – współzałożyciela polskiego rock’n’rolla pod zacnym tytułem „Rock’n’roll po polsku”. Tam możemy dowiedzieć się, że nawet symbolika tatuażu więziennego nie jest już tak wyrazista jak kiedyś.
Druga forma to forma ozdobna, ale czy tego już nie było? Kobiety zawsze dążyły do zwiększenia atrakcyjności swojego wyglądu i wydaje mi się, ze wszelkie małe, subtelne motywy są traktowane, jako forma ozdabiania ciała w takim samym kontekście jak makijaż czy biżuteria. Ciężko stwierdzić czy Panowie kierują się tym samym. Z moich obserwacji wynika, że mężczyźni częściej tatuują sobie portrety – dziecka, partnerki, matki. Osobiście spotkałam się głównie z większymi motywami na ramię, łydkę, plecy daleko odbiegające od piórek, napisów czy nutek, aczkolwiek z tymi napisami też bywa różnie.
Nie chcę oceniać, których tatuaży jest więcej. Raczej skłaniałabym się do odpowiedzi „co klient, inna potrzeba”.
Patrząc na tatuaże różnych osób, można wysnuć wniosek, że są pewne wzory, motywy, które często się powtarzają. Co najczęściej sobie tatuujemy?
Ola ST: Zdecydowanie się powtarzają. Paradoksalnie nieśmiertelny jest motyw czaszki, kwiatów, wszelakie napisy, a od jakiegoś czasu postać muerty jak i projekty w klimacie trash polki. U kobiet najczęściej przewijającym się pomysłem są łapacze snów, ptaszki, piórka, róże, a ostatnio nawet projekty w klimacie neotradycyjnym. Tutaj możemy śmiało powiedzieć, że ten styl jest odpowiedni to mniejszych tatuaży, ładnych, efektownych, a nawet bardzo kobiecych. Powoli udaje mi się przekonywać dziewczyny, że większy tatuaż wcale nie musi być wulgarny bądź nazbyt wyzywający. Na szczęście często działa argument „takich (nazwa wzoru) zrobiliśmy 8 w tym tygodniu!” A jak wiemy, kobiety nie lubią mieć tego samego, co ich koleżanka. (śmiech)
Coraz chętniej chyba decydujemy się na tatuaże kolorowe?
Ola ST: nie byłabym tego taka pewna. W zasadzie nie ma na to reguły. W dalszym ciągu wiele osób trzyma się tatuaży w szarościach, aczkolwiek obecna technika umożliwia wykonanie coraz to ciekawszych, trwalszych, a zarazem atrakcyjniejszych projektów kolorowych. Myślę, że do tego trzeba się po prostu przekonać.
Często żałujemy tego, że podjęliśmy decyzję o tatuażu i chcemy coś zmienić? Usunąć lub zrobić cover?
Ola ST: Oj, niestety często się to pojawia, ale głównie wtedy, gdy decyzja o wykonaniu tatuażu była zbyt spontaniczna lub też wykonana u nieodpowiedniego artysty czy w salonie. Zgłaszają się do nas również osoby, które posiadają stary, wypłowiały tatuaż, wykonany kilka, kilkanaście lat temu, kiedy technika była zdecydowania mniej rozwinięta, więc i motywy były wykonane w bardzo uproszczony sposób. W takich przypadkach najczęstszą decyzją jest odpowiednio zaprojektowany cover, który będzie w stanie zakryć stary tatuaż, ale są również przypadki, kiedy konieczna jest wizyta z użyciem lasera. W tej sytuacji stary tatuaż jest albo rozjaśniany w celu większego umożliwienia nałożenia pożądanego wzoru albo też w miarę możliwości usunięty całkowicie. Należy pamiętać, że nigdy nie uzyskamy całkowitego efektu usunięcia tatuażu, zawsze zostaje mniejszy lub większy ślad.
Zdarza się, że odradzacie wykonania jakiegoś wzoru, albo mówicie: "Tego nie zrobię"? Wydaje mi się, że to jest sztuka i nie wszystko pewnie chcecie wykonać "podpisując się" pod tym?
Ola ST: Oczywiście, że tak. Pierwszym powodem jest argument, który przytoczyłaś. Kolejny to taki, kiedy proponowany przez klienta wzór jest technicznie niewykonalny bądź też skazany jest na porażkę. Spotykamy się nie raz z pomysłami zaczerpniętymi z Internetu, zdjęć, które niestety, niosą ze sobą pewne przekłamania. Należy pamiętać, że nie wszystko, co dobrze wygląda na papierze, czy monitorze, równie dobrze będzie wyglądało na skórze. Podstawowy problem to przede wszystkim wielkość. Bardzo pożądane stają się motywy malutkie, wręcz karykaturalnie nierealne, które z czasem (zwłaszcza w miejscach takich jak nadgarstek, palec, bok stopy) będą po prostu wyglądać nieestetycznie, ponieważ barwnik migruje lekko pod skórą, a dwa są to jednak miejsca, które podlegają ciągłemu ruchowi skóry, co za tym idzie, ‘wycieranie’ się tatuażu, co prowadzi do nieestetycznego wyglądu. Kolejna sprawa dotycząca odmowy – dotyczy się to miejsc na ciele. Dłonie, twarz, szyja, bok stopy czy palców - są dość ryzykowne i jak wspomniałam wcześniej, raczej odradzamy tego typu miejsca. Z kolei w tych bardzo widocznych: jak szyja, twarz, dłonie, jeżeli konkretny artysta wyrazi zgodę, wykonujemy taki tatuaż, ale najczęściej osobie, która już ich trochę posiada. Jesteśmy zdania, że do posiadania tatuażu trzeba się przyzwyczaić stopniowo, a te miejsca nie są dobrym wyborem na pierwszy raz.
Co w sytuacji, kiedy ktoś przynosi gotowy projekt, który gdzieś podpatrzył i mówi, że chce dokładnie taki sam tatuaż? Wówczas taki projekt służy, jako inspiracja i tworzy się coś nowego?
Ola ST: Nie powielamy wykonanych już projektów. Przyniesione traktujemy, jako inspirację, pewien wzór, aczkolwiek nie ukrywam, że wolimy, gdy klient przyniesie kilkanaście różnych elementów, z których zrobimy wspólny zlepek opierając się na pierwotnym zamyśle. Wiadomo, im więcej źródeł, tym więcej możliwości. Warto jednak skupić się na szukaniu poszczególnych elementów niż szukać konkretnego tatuażu, bo ciężko nam będzie znaleźć coś, co w 100% nas zadowoli. Chętnie udzielamy konsultacji, udostępniamy kontakt z nami praktycznie 7 dni w tygodniu, czy to w formie mailowej, telefonicznej, czy osobistej właśnie po to, żeby pomoc wybrać odpowiedni dla klienta wzór. Każda osoba z rock’n’roll Tattoo and Piercing team chętnie udzieli porady, także nie należy odmawiać sobie korzystania z konsultacji.
Tatuator to artysta, który w pewnym sensie tworzy na ciele. Pewnie jest jakaś relacja między tym, kto tworzy, a tym, kto użycza swojego ciała w tym celu? Wraca się zwykle do tej samej osoby?
ST: Ludzie przyzwyczajają się do osób, miejsc, które już znają i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Wiadomo, kilkugodzinna sesja skłania ku rozmowom, pewnego rodzaju więzi, która przez ten czas umacnia się, ale już w pierwszym etapie kontaktu, czyli mailu, czy rozmowie telefonicznej, ludzie lubią wiedzieć, z kim rozmawiają i świadomie lub też nie, przychodząc do studia oczekują odnalezienia osoby, z którą mieli przyjemność nawiązać pierwszy kontakt. Taka świadomość daje większe poczucie bezpieczeństwa i komfortu, zwłaszcza, że sam zabieg zdaje się być na swój sposób intymny i wymagający dobrej relacji między klientem a tatuatorem.
Bardzo często pierwszy kontakt ma wpływ na wybór artysty przy kolejnych tatuażach. Czynnikiem zmiennym może pojawić się fakt, że kolejny tatuaż, jaki chcemy wykonać tematyką bardziej odpowiada specyfikacji innego artysty, ale dalej mamy tu na myśli postać z tego samego kręgu. Z moich doświadczeń jako managera studia wynika, że pierwszy kontakt, który odbył się ze mną niesie ze sobą dalsze postępowanie w kwestii doboru wzoru, miejsca, czy detali projektu odbywa się po konsultacji ze mną. Nie ukrywam, że jest to całkiem miłe doświadczenie, że ktoś od początku do końca polega na moich poradach.
Właśnie: wraca się. Co takiego magicznego jest w tatuażach, że w momencie, gdy zaczynamy, trudno nam przestać?
Ola ST: W mojej ocenie są tylko dwa warianty warunkujące rzekome „wciąganie” – pokonanie lęku podczas pierwszego zabiegu, kolejny następuje z nowym nastawieniem; drugi wydarzenie z życia, które chcemy upamiętnić na skórze. W każdym innym przypadku jest to po prostu pasja, która z biegiem czasu się rozwija. Nie sądzę, że osoba pasjonująca się sztuką tatuażu robiąc pierwszy tatuaż postanowiła zakończyć „karierę” na jednym"
Źródło: http://www.national-geographic.pl/artykuly/pokaz/tatuaz-dzielo-sztuki/
Pomogłem, kciuk w górę obok posta. Dbaj o dziarę bo jak dbasz tak masz!
, większy lub mniejszy, jeżeli jest dobrze zrobiony, jest dziełem sztuki. Jak dla mnie, niejednokrotnie jest tak, że to tatuator jest większym artystą niż malarz czy aktor.
Jesteś w dziale: Ciekawe artykuły/filmiki
Skomentuj temat! Zaloguj
się!
Aktywne tematy
Popularne tematy