Jest pierwszoplanowym aktorem na scenie tatuażu. Został uznany za najlepszego tatuażystę w Polsce ostatniego dwudziestolecia. Poznaj barwne anegdoty z pionierskich czasów i dowiedz się, co Sebastian „Junior” Jaryszek myśli o najnowszych modach i co dziś jest wyzwaniem dla tatuażysty.
Internet raczkował, sprzęt dla tatuażystów był tak trudny do zdobycia jak tajne technologie kosmiczne, a sam tatuaż kojarzył się z kryminałem. Sebastian Jaryszek zaczynał w 1997 roku, w innej epoce.
– Było wtedy kilkanaście studiów w całej Polsce i kilka osób, które się orientowały, jak to należy robić. Ale ogół błądził po omacku i starał się naśladować tych, którym to wychodzi nieco lepiej. Wzory były w większości kopiowane z gazet – opowiada w programie internetowym „Z tymi co się znają”.
Powoli zaczynała się wtedy moda na tatuaż. Sam Jaryszek zainteresował się nim trochę przez przypadek. Koledzy ze szkoły robili sobie pierwsze „dziary”, więc on też sobie robił, a że brakowało mu pieniędzy, trafił do podrzędnego studia i starczyło tylko na niewielką rybkę. – Doznałem wtedy olśnienia: tak to ja też mogę – mówi Sebastian Jaryszek.
Najpierw podpadł, teraz jest bogiem
Chciał się uczyć, odwiedzał różne studia, ale bez efektu. Ci nielicznie tatuażyści, którzy mogliby być dla niego pierwszymi mistrzami, wyrzucali go za drzwi, bo, jak dziś przyznaje, był bezczelny i krnąbrny. A poza tym zwyczajnie nie chcieli zdradzać tajemnic swego warsztatu komuś, kto przyszedł prosto z ulicy.
– Podpadłem wszystkim i musiałem wiedzy szukać zagranicą, co wyszło mi tylko na dobre – wspomina Sebastian Jaryszek.
Uczył się m.in. odwiedzając konwencje w Berlinie, który był wtedy światową mekką tatuażu. Oczywiście był tam tylko widzem, mógł tylko pomarzyć o tym, by znaleźć się na miejscu artystów. A sprzęt, eksponowany w specjalnych pomieszczeniach, mógł sobie obejrzeć tylko wtedy, gdy udało się przekonać ochroniarza, żeby go tam wpuścił.
– Wracając z takiej konwencji miałem doła i zastanawiałem się, co ja w ogóle wyprawiam, jakąś szkodliwą działalność. Ale z drugiej strony, dało mi to do myślenia: robią to ludzie, więc ja też zdołam dojść do takiego poziomu – opowiada.
Wreszcie, za pośrednictwem znajomego z branży, udało mu się kupić podstawowy, ale już profesjonalny sprzęt – kosztował dwie jego pensje (układał wtedy towary na półkach w hipermarkecie). Ćwiczył, tatuując kolegów i znajomych. Wreszcie zaczepił się na Dereniowej, w latach 90. znanym warszawskim studiu. Właściciele stwierdzili, że „rokuje”. Zapisał się też do dziennego, dwuletniego studium plastycznego.
Wielkim odkryciem polskiej sceny tatuażu został niemal z dnia na dzień. W 2000 r. zdobył siedem nagród na jednej konwencji. Pojechał później na miesiąc do Japonii, na zaproszenie Hori Hiro, legendy tatuażu. Następnie szlifował umiejętności również w innych częściach świata. W 2005 r. założył własne studio – Juniorink, czyli Najgorsze Studio w Mieście. Później otworzył też studio w Luksemburgu. Z jego usług korzystają dziś m.in. gwiazdy i celebryci – nazwisk jednak nie zdradza, ponieważ chce być znany za sprawą jakości swojej pracy, a nie osób, które do niego przychodzą.
Banał go odrzuca, liczy się każda krzywizna
Przez ostatnią dekadę scena tatuażu bardzo się rozwinęła, m.in. dzięki zmianie techniki tatuowania. Wcześniej, przez ponad 100 lat, tatuatorzy korzystali z maszynek cewkowych, opartych na elektromagnesie.
– Prymitywna konstrukcja, ale z duszą. Jednak teraz świat tatuażu poszedł w stronę maszynki rotacyjnej, czyli silnika elektrycznego napędzającego igłę – wyjaśnia Sebastian Jaryszek.
Co ciekawe, ta maszynka jest bardzo podobna do maszynek od dawna stosowanych w więzieniach.
– Więźniowie konstruowali te maszynki sami z silniczków do walkmanów. Te narzędzia były dużo prostsze, ale równie skuteczne i przede wszystkim ciche – dodaje.
Studio tatuażu można dziś znaleźć bez żadnego problemu, firmy mają po 200 kolorów w palecie, a nie 30 jak kiedyś, tatuaż nie kojarzy się już tak jednoznacznie z kryminałem (choć stereotypy nadal trwają). Jak w kalejdoskopie zmieniają się też mody: były już tzw. tribale, wzory realistyczne, abstrakcyjne, kolorowe, tatuaż więzienny, orientalny, trashowy. Co teraz jest na topie?
– Sam się dowiaduję o modach i stylach. Teraz popularny jest np. ignorant style, w social mediach zbiera dziesiątki tysięcy lajków. Wygląda, jakby to narysowało i zrobiło dziecko. Według mnie, tak tatuaż nie wygląda – stwierdza Sebastian Jaryszek.
Dodaje, że dobrzy artyści zwykle skupiają wokół siebie krąg ludzi, którzy sami dla siebie tworzą modę. Ciekawe jest to, jak sam kreuje wzory. Okazuje się, że aż 90% tworzy free hand, czyli rysuje je od razu na skórze, oczywiście wcześniej omawiając pomysł z klientem. Osobiście preferuje wzory biomechaniczne, czyli połączenie form industrialnych
z budową ciała. Dlaczego?
– Każda krzywizna barku, ramienia, przedramienia powoduje, że przychodzą do głowy fajne pomysły, które można zrealizować i dopasować. Nie ma szansy zrobić czegoś takiego na kartce czy w tablecie. Tatuaż jest taką formą, która musi się dobrze prezentować i z przodu, i z tyłu, i z boku. Trzeba wszystkie te punkty uwzględnić, dlatego takie tatuaże sprawiają mi najwięcej radości. Poza tym uwielbiam duże formaty – mówi Sebastian Jaryszek.
Więcej na temat świata autorskiego, artystycznego tatuażu, można się dowiedzieć z obszernego wywiadu z Sebastianem Jaryszkiem w internetowym programie „Z tymi co się znają”. Radzi w nim m.in., jak rozpoznać dobrego tatuażystę, jak dbać o tatuaż, jak pozbyć się tatuażu niechcianego. Mówi także o tym, co myśli na temat tatuowania sobie gałek ocznych. Wyjaśnia również, dlaczego w jego studiu nie ma katalogu, a co więcej, niektóre wzory są jawnie zakazane.
Program „Z tymi co się znają” można oglądać na kanale Browar Namysłów TV
Materiał może być odtwarzany i publikowany wyłącznie w mediach cyfrowych – tj. w sieci Internet, w tym za pośrednictwem telefonów komórkowych i innych urządzeń przenośnych (mobilnych), za pośrednictwem VOD (video on demand, video on demand rental, video on demand sell through, near video on demand, subscription video on demand, Internet video on demand), udostępniania przez witryny www i portale internetowe, P2P. Zakazane jest, pod rygorem odpowiedzialności odszkodowawczej, eksploatowanie materiału poza siecią Internet, w szczególności poprzez nadania telewizyjne, radiowe, a także w formie publikowania ich w prasie drukowanej albo w formie reklamy zewnętrznej typu outdoor (tj. na plakatach, billboardach) itp.